Jesteś tutaj:

Co drzemie w kremie?: Witamina C

Wiele klientek otwarcie przyznaje, że kupuje kosmetyki głównie dla przyjemności i komfortu ich stosowania, ale jest to ich świadomy wybór – czy jednak wszystkie jesteśmy skazane na tylko to jedno kryterium? Tym, które wolą kierować się innymi przesłankami pozostaje wgłębić się w najmniej efektowną część opakowania, jakim jest zazwyczaj najdrobniejszym drukiem podany skład produktu. Nie warto zrażać się dziwacznie brzmiącymi nazwami – warto poświęcić chwilę, aby dowiedzieć się, CO TAK NAPRAWDĘ DRZEMIE W KREMIE?

Co drzemie w kremie?: Witamina C

Zdjęcie: lisaclarke

Niezwykle sugestywna otoczka, jaką dają piękne i coraz to bardziej pomysłowe opakowania, sugestywne slogany i sławne twarze bez skazy, defektu czy najmniejszych oznak upływającego czasu wyglądające z reklam i zachęcające do wypróbowania cudownej mocy kosmetyku, akurat tego, jedynego i niepowtarzalnego. Wszystko to stwarza aurę, za którą zupełnie chowa się coś tak niepozornego, nieefektownego i wyjątkowo słabo działającego na emocje jak skład chemiczny promowanego preparatu.

Gdyby spojrzeć na sytuację realistycznie to przecież właśnie ten aspekt – faktyczna aktywność preparatu i jego wpływ na skórę powinien być kluczowym czynnikiem, który wpływa na decyzję o zakupie! Jednak machina marketingowa pozwala nam zapomnieć o racjonalnym wybieraniu preparatów pielęgnacyjnych, konieczności posiadania podstawowej wiedzy na temat wpływu poszczególnych składników aktywnych na procesy fizjologiczne zachodzące w skórze oraz świadomości, czego możemy się spodziewać po danym produkcie i tym samym możliwości weryfikacji obietnic producenta.

Wiele klientek otwarcie przyznaje, że kupuje kosmetyki głównie dla przyjemności i komfortu ich stosowania, ale jest to ich świadomy wybór – czy jednak wszystkie jesteśmy skazane na tylko to jedno kryterium? Tym, które wolą kierować się innymi przesłankami pozostaje wgłębić się w najmniej efektowną część opakowania, jakim jest zazwyczaj najdrobniejszym drukiem podany skład produktu. Nie warto zrażać się dziwacznie brzmiącymi nazwami – warto poświęcić chwilę, aby dowiedzieć się, CO TAK NAPRAWDĘ DRZEMIE W KREMIE?

Na początek zajmijmy się najczęściej stosowaną w kosmetologii witaminą, jaką jest kwas askorbinowy, czyli witamina C. Pomimo tak powszechnego występowania, szerokiego zastosowania i prawdziwie dobroczynnego działania na skórę paradoksalnie bardzo trudno było – i nadal jest – wprowadzić do naskórka jej aktywną formę. Przede wszystkim na poziomie chemicznym kwas askorbinowy występuje jako związek prawo i lewoskrętny. O ile wzór chemiczny pozostaje niezmieniony, o tyle właściwości chemiczne preparatów zawierających odmienne formy są zgoła różne.

Forma lewoskrętna w zetknięciu ze skórą zachowuje się jak związek nieaktywny; dobroczynne działanie aktywności owego kwasu możemy odkryć stosując wyłącznie formę prawoskrętną, zwaną dla uproszczenia również kwasem L-askorbinowym. Prócz tego samodzielnie nie ma możliwości wnikania w warstwy naskórka, w których mogłaby wykazać swoje aktywne działanie – dlatego też, aby je wykorzystać, należy umieścić ja w tłuszczowych nośnikach mających zdolność takiego przenikania – czyli w liposomach. Sporo trudności sprawia też obchodzenie się z kapryśną witaminą – pod wpływem światła i tlenu, a także temperatury powyżej 40 st. C łatwo ulega ona rozpadowi, więc na nic nawet dobrze zapowiadające się stężenia zamknięte w szklanych słoiczkach nietanich często kremów…


Jak więc sprawić, by związek ów dał się wykorzystać dla naszych potrzeb? Należy zwrócić uwagę na preparaty, których producent deklaruje, iż cała witamina C występująca w preparacie ma formę prawoskrętną, a opakowania nie stanowi słoiczek czy inna przezroczysta lub półprzezroczysta tubka, tylko tubka z aluminium, które gwarantuje brak dostępu światła i powietrza. Wówczas dopiero możemy mieć pewność, że związek ów w formie aktywnej nie tylko został dodany do preparatu, ale i pozostanie taki w kontakcie z naszą skórą. Warto również spojrzeć, jaką zawartość owej substancji czynnej zawiera oceniany kosmetyk – najefektywniejsze stężenie 15% jest osiągane tylko w nielicznych kosmetykach.
Powstaje jednak kluczowe pytanie: po cóż tak pieczołowicie wyszukiwać preparaty, które zapewnią nam aktywne działanie witaminy C na skórę? Czego możemy się po niej spodziewać i czego od niej oczekiwać?



Jak wspomniano wcześniej, spektrum działania jest bardzo szerokie. Kwas askorbinowy uszczelnia naczynia krwionośne – co za tym idzie zmniejsza widoczność naczyń włosowatych w skórze twarzy. Wizualnym efektem takiego działania jest wyraźne rozjaśnienie zaczerwienień i rumienia skóry. Zapobiega tez jednocześnie pękaniu naczyń i powstawaniu nieestetycznych pajączków. Dzięki temu też uodparnia skórę na uszkodzenia spowodowane zmianami temperatur – sytuacja, w której oddziałują na nią raz wysokie, a zaraz potem niskie temperatury, które po chwili znów ulegają podwyższeniu… to przecież klasyczne tortury, jakie nasza skóra musi znosić zimą, podczas przebywania raz na mrozie, to znów w ogrzewanych pomieszczeniach. Często dochodzi wówczas do pękania drobnych naczyń krwionośnych, które zwyczajnie nie wytrzymują takiej gimnastyki, kiedy są raz obkurczane na mrozie, to znów rozszerzane w pomieszczeniu. Pomoc w uszczelnianiu i uelastycznieniu ścianek naczyń jest wówczas niezastąpiona.

Nie do przecenienia jest fakt, że witamina C bierze udział w syntezie kolagenu. W praktyce oznacza to jej pozytywny wpływ na łagodzenie i spowolnienie procesu powstawania zmarszczek. Dodatkowo spowalnia również proces namnażania melatoniny, dzięki czemu hamuje powstawanie nieestetycznych przebarwień, które uprzykrzają życie niejednej osobie. Skóra pozbawiona plam i zmarszczek to skóra młodsza, jaśniejsza, bardziej promienna – któż oprze się takiej perspektywie? Bez zabiegów, bolesnych i kosztownych terapii? Szansa nie do pogardzenia dla każdej osoby, której choć odrobinę zależy na zachowaniu młodego i świeżego wyglądu. Czy z kolei komuś, kto szuka dla siebie kremu, może na tym nie zależeć?
Witamina C należy również do najsilniejszych przeciwulteniaczy, związków zwanych również antyksydantami. Co to oznacza w praktyce? Przeciwulteniacze to związki chemiczne posiadajace zdolność do wychwytywania wolnych rodników, czyli cząstek, które dzięki wolnemu wiązaniu chemicznemu atomu tlenu mają możliwość uszkadzania zdrowych tkanek i powodowania w nich nieodwracalnych szkód. To one właśnie są odpowiedzialne za całą grupę czynników określanych jako „szkodliwe wpływy zanieczyszczonego środowiska”, do których zaliczamy zarówno zanieczyszczenia przemysłowe, spaliny, dym tytoniowy, jak i nawet promieniowanie UV – i nie ma innej metody radzenia sobie z nimi, jak tylko kompleksowe działanie przeciwulteniczy – zwłaszcza witamin - przyjmowanych doustnie – niekoniecznie jako preparaty witaminowe, gdyż cenniejsze i znacznie łatwiej przyswajalne są związki występujące naturalnie w spożywanych pokarmach - oraz stosowanych na skórę powierzchniowo – i tutaj czołowe miejsce zajmuje właśnie omawiany kwas askorbinowy w swojej aktywnej postaci.

Chroni, odświeża, odmładza, rozjaśnia skórę, wystarczy przyłożyć się do starannego wyboru odpowiedniego kosmetyku i już możemy cieszyć się dobroczynnymi właściwościami poczciwej i wydawałoby się, doskonale nam znanej witaminy. W składzie kremów występuje jako Ascorbic Acid lub Acidum Ascorbicum. Czy będziemy jej szukać, czy pozwolimy jej wykazać swoje zdrowotne właściwości na naszej skórze – wybór należy do każdej z nas.
Komentarze(0)

    Znaleziono również w


    Polecamy również


    Zobacz Także